Muza na bloga

sobota, 13 października 2012

Powrót miłości

Była to bardzo wspaniała dziewczyna
Często powtarzał: Ty moja jedyna
Bała się najgorszego,że kiedyś ją porzuci
Nie będzie chciał jej znać. Ich czas nigdy nie wróci...
Wiedziała, że wtedy życia by nie miała
Nie dałaby rady...Za mocno kochała
Po jakimś czasie nie tak samo było...
Zero jego wyznań...Coś się w nim zmieniło...
Coraz rzadziej się z nią spotykał
Gdy mówił: Kocham, wzroku jej unikał
Czuła jakby była z obcą osobą
Czegoś się bała, nie była sobą
Przytuliła go mocno,
Mówiła: Kochanie...
Nie sądziła, że dziś nastąpi ich pożegnanie
Zaczął mówić coś... Wiesz, mam Cię dość
Ona milczała,  tylko łza cichutko
Po jej policzku spływała
Mówił, że pokochał inną już
Nie wiedział, że dziewczynie właśnie wbijał w serce nóż
Siedziała sama myśląc o tym co się stało
Nie mogła uwierzyć... Tak ją to zabolało
Do domu wracać nie chciała...
Poszła na skarpę...Miejsce które tak bardzo lubiła...
Miejsce...Gdzie wszystkie swe smutki i żale wylewała...
Myślała czy teraz jest z tą dziewczyną...
Czy do niej też mówi: Jesteś tą jedyną
Zranił tak bardzo jej małe serce
Przyrzekła, że nie da się zranić nikomu więcej...
Następnego dnia jego ujrzała
Uśmiechniętego z nią idącego i nagle się zaśmiała
Wszystkie wspomnienia szybko wracały...
I znowu do oczu jej łezki napływały...
Poszła do domu
Sięgnęła do szafki z lekarstwami...
Wzięła wszystkie tabletki
I uciekła trzaskając drzwiami
Chciała umrzeć w miejscu
Gdzie kiedyś z nim była...
Poszła na skarpę i własnym oczom nie wierzyła...
Słyszała jego piękne wyznania
Płakała i była już bliska skonania...
Mówił: jej naprawdę nigdy nie kochałem...
To na Ciebie jedyną całe życie czekałem...
Tak ją to słowo mocno zabolało
Upadła na ziemię, nie wiedząc co się stało
Wyrzucała sobie soją naiwność...
Wierzyła gdy mówił: To musi być miłość...
Otworzyła oczy i zobaczyła ją...
Patrzyła na nią i pomyślała
Że to ta sama dziewczyna
Która jej ukochanego odebrała...
Zerwała się nagle i biegła przed siebie
Krzyczała: Nienawidzę Cię! Nie wybaczę Ci tego!
Zabrałaś mi wszystko... mojego ukochanego!
Więcej powiedzieć nie zdołała
Wyjęła tabletki...
I jedną za drugą łykała...
Krzyknęła tylko:
Boże wiesz jakie jest moje marzenie...
Posiedzę, poczekam na jego spełnienie...
Poczuła się senna...Co chwilę upadała...
Zobaczyła tego, któremu cała się oddała...
Próbował wziąć ją na ręce...
Mówiła: Nie dotykaj mnie nigdy więcej!
Oczy jej się zamykały...
Tylko usta te same słowa powtarzały...
Nigdy mnie nie kochałeś...Zbędne nadzieje mi dawałeś...
I coraz ciszej i wolniej mówiła...
Bo swoje ziemskie życie właśnie kończyła...
Patrząc na niego powtarzała:
Nie zapomnij mnie...I tak kocham Cię...
Mimo że mnie skrzywdziłeś i życie me w piekło zmieniłeś
I on zapłakał nagle...Słysząc jej wyznanie...
Odchodziła powoli...Nie wiedząc co się stanie...
Czekała na chwilę...W której jej serce bić przestanie
On chodził niespokojny, wyrzucając z siebie...
Że to przez niego ona chce być teraz w niebie
Opadło jej ciało...Serce bić przestało...
On gdy to ujrzał rozpędził się, i skacząc ze skarpy zawołał: Kocham Cię!
A z jej martwego ciała, po policzku ostatnia łza poleciała...

 Tą notkę chciałabym zadedykować osobie bliskiej mojemu sercu, której już nie ma na tym świecie. Tomek na zawsze zostaniesz w moim sercu, nigdy o Tobie nie zapomnę<333





wtorek, 9 października 2012

Miligram szczęścia, tona złudzeń. Życie jest do niczego...;(

Zastanawiam się czy nie usunąć tych blogów ponieważ ostatnio moje życie bardzo się skomplikowało i nie wiem czy będę miła czas i chęci żeby kontynuować pisanie notek.
                              A teraz kilka wierszyków:

- Jestem przerażona. Marylu posłuchaj mnie, jestem przerażona do szpiku kości,a gdy się boję ćpam i pije i wtedy piekło się zaczyna. krwawienie z nosa,struny deszczu z pod powiek. tak jestem tchórzem, tak boję się miłości i próbuję się jej wyzbyć, ale ona tak bardzo mnie pragnie... 


I ten pokój, w którym
śmialiśmy się do łez i mówiłeś,
ze do końca świata mógłbyś zostać w nim.
Ten pokój, dziś pusty jak ja,
każda ściana szepcze
jak bardzo Ciebie brak.

Cofnijmy złe słowa i smutne spojrzenia.
wróćmy do dni, gdy pytałeś
o moje imię i dzień urodzin.
pokochajmy się znów,
tym razem prawdziwie.


Związek to kompromis,
a kompromis to nie uległość, ani nie przebiegłość.


Nie uczę się jak żyć.
Staram się być mimo braku Ciebie.


Jeszcze sypiam od czasu do czasu, czasem coś zjem, 
czasem wyjdę pooddychać powietrzem, wiec chyba nie jest tak źle, 
chyba jeszcze nie zwariowałam zupełnie.


Jeśli kobieta mówi, że kocha - jest to prawda,
lecz jeżeli mówi, że nienawidzi, oznacza to, że
kochała bardziej niż kiedykolwiek.


Zaraz zasnę, albo i umrę. 
Mniejsza o czynność. 
Ważne, żeby oczy zamknąć i nie patrzeć, co się dzieje.


5:30 rano. 
Leżysz w łóżku i próbujesz znaleźć chociaż jeden powód by wstać i żyć. 
Później uświadamiasz sobie że nie masz takiego. 
Ani o 5:30 nad ranem, ani o żadnej innej godzinie każdego dnia.


Zrozum, to, że ktoś kiedyś zranił Ciebie,
nie znaczy, że teraz masz prawo ranić innych.


Mówię Ci, że kocham,
na co Ty życzysz mi dobrej nocy.
Chyba gdzieś zgubiliśmy sens.


Nadzieja, kawał szmaty.


Bolą mnie łopatki gdy czuję ciężar obowiązku jaki na mnie padł. 
Trzymać cię przy sobie, uszczęśliwiać, kochać i rozumieć. 
Martwić się, szanować, zaskakiwać i byś obok mnie odpoczywał. 
Muszę być delikatna dla ciebie, bo nie można cię ranić, 
lecz i silna w cholerę by znieść wszystkie ciosy. Oswajać być nie uciekł, 
ale nie zamykać w klatce byś nie chciał się wyrwać. 
Muszę być nad wyraz kobieca byś mnie pożądał, 
ale i nieodpowiednia byś mógł czuć się przy mnie normalnie. 
Tak mi ciężko cię zrozumieć i dogodzić... 
Choć muszę przyznać całkiem dobrze mi to wychodzi. 
Chyba ze mną się zgodzisz?



Ostatnio nie płaczę. 
Ostatnio to ja się boję, że zaczynam kochać życie.



You're walking and fading away.



Nigdy nie będę nią, ale mogę być lepszą sobą.


Gdybyś mógł czytać w moich myślach, uwierz,
po 5 sekundach byłbyś we łzach.



Get the fuck out of my life!
 Wynoś się do cholery z mojego życia!



"Mogłabym umrzeć w katastrofie lotniczej.
To byłaby dobra forma odejścia.
Nie chcę umierać we śnie albo ze starości.
Chcę poczuć jak to jest..."



Wiesz zatrzasnął drzwiami i odszedł 
a ja poczułam jakby całe niebo zrzuciło gwiazdy.


Chcę z Nim być, bo wie, 
jak sprawić, bym Go kochała.

Potrzebujesz zapewnień, dowodów? Ja tylko miłości.



Czasami brakuje mi Go wciąż tak bardzo, 
że tęsknota przegryza się przez skórę dnia, 
powodując krwawienie.


'big or smile.
lies are lies.'
/ duże czy małe.
kłamstwa to kłamstwa/


Oddam Ci się w dawce, 
której nie będziesz w stanie przyjąć.



Kobiety bywają zazdrosne o nieobecność.



Tęsknie za nim, ale lepiej mi żyć bez niego.




I już nie myślę o Tobie 24 godziny na dobę. 
Teraz przesiadujesz w mojej głowie wyłącznie przez 23 godziny i 59 sekund. 
Moim zdaniem, poczyniłam duży krok na drodze zapomnienia. 
O Tobie, rzecz jasna.



Wyjechał. Bez pożegnania. 
Może to i lepiej bo nie przeżyłabym tego pożegnania. 
Zostawił mi tylko wspomnienia.




W tamtej chwili naprawdę Go kochałam.
Bardziej niż kogokolwiek, bardziej niż siebie,
 nawet gdyby nazajutrz miało się to skończyć


Słuchaj, na zegarku jest tylko 12 godzin, z czego 12 z nich chcę spędzić z Tobą. 
Pospiesz się.





Większość z tych opisów bardzo pasuje do  mojego życia. Teraz już nic nie ma sensu;(
















sobota, 6 października 2012

16 - latek brutalnie pobity

W nocy 21 września w Parku Sienkiewicza w Świeciu (woj. Kujawsko -Pomorskie) na terenach bocznych Kręgelni trzech sprawców brutalnie pobiło 16 - latka.Z tego co wiem chłopak miał na imie Mariusz i pochodził z Marianek w Świeciu.Jego stan jest poważny. Wciąż nie odzyskał przytomności.
 Sprawcy (z Zawiszy) mają 17, 19 i 20 lat. Dwójka z nich podobno pochodzi z Miasteczka ( blokowisko niedaleko Świecia), a jeden z Drzycimia ( wioska jakieś 30 km od Świecia). Pobili chłopaka do nieprzytomności, przypalali go papierosami, osikali go, kopali go nawet wtedy gdy był już nieprzytomny, a także cięli go (wyłącznie dla zabawy). Ciało porzucili w krzakach w parku, jakiś czas później chłopaka znalazł przypadkowy przechodzień. Chłopak trafił do szpitala w Bydgoszczy.
 30 września dwaj starsi sprawcy trafili na 3 miesiące do aresztu. Tam czekają na zakończenie śledztwa. A to fragment z jednej z tamtejszych gazet:
 "- Czy to prawda,że chłopak zmarł w szpitalu? Sprawa pobicia nabierze teraz innego toru?- zapytano policjantów.
- Wczoraj ( 3 października 2012 r) zostaliśmy powiadomieni, że chłopak wciąż przebywa w szpitalu.- Mówi oficer prasowy KPP w Świeciu.- Jest nieprzytomny, ale żyje. Informacje o jego śmierci to z całą pewnością plotki."
Ten artykuł trafił  na jedną ze stron internetowych 4 października 2012 r. o godz. 12:23, a wypowiedź oficera prasowego KPP w Świeciu nastąpiła 3 października więc niema pewności, że chłopak nadal żyje. Mam nadzieję,że wróci do zdrowia.  tym bandziorom najchętniej wymierzyłabym sprawiedliwość na własną rękę. To raczej by im się nie spodobało. To czy chłopak (Mariusz) żyje na razie nie jest pewne, bo część osób mówi, że zmarł, a część, że żyje. Cały czas zbieram nowe informacje, lecz nawet pewnie nauczyciel religii (podobno znał Mariusza) powiedział, wczoraj (5.10.12r.), że  chłopak raczej nie żyje. Lekarze nie mogli wybudzić go ze śpiączki i podobno odłączyli aparaturę podtrzymującą chłopaka przy życiu. Mam nadzieję, że o jednak nie jest prawda i ten chłopak żyje.Żal mi go. Był młody miał jeszcze całe życie przed sobą, a ci idioci tak po prostu zrobili mu takie świństwo.Nienawidzę takich ludzi, oni nie zasługują na to żeby żyć. Za to co zrobili Mariuszowi grozi im bodajże od 8  miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.Mają zarzucone tylko pobicie.Moim zdaniem powinni być skazani z usiłowanie zabójstwa lub zabójstwo (zależy czy Mariusz żyje) bo jaki mogli mieć zamiar  tak poważnie go bijąc i wgl i powinni za to dostać dożywocie chociaż nawet to byłoby za mało żeby ich ukarać. No, ale takie jest Polskie prawo. Więcej można by było dostać z podrobienie kilku pieniędzy, niż za to co oni zrobili.
 Ludzie mieszkający w Świeciu boją się wychodzić z domów, bo co gdyby ich to spotkało? A wy co myślicie o tej sprawie?
   Odpowiedzi piszcie w komentarzach.
 Coraz więcej osób potwierdza że chłopak nie żyje.

poniedziałek, 1 października 2012

Sami to nazwijcie;(


  Było ciepło. promienie słońca grzały jak nigdy.Nikt nie przypuszczał że w tym dniu mogło sie coś stać.A jednak te dni miały coś w sobie pięknego i miłego. A w tym słoneczna miłość. Rankiem Mateusz szybko uporał sie ze sprzątaniem. Na godz 16 był już gotowy do wyjścia. Umówił sie z Martyną. Chodził z nią ponad rok.Nie mógł bez niej żyć... Był umówiony koło kawiarni.Gdy przyszła powitał ją serdecznym pocałunkiem Martyna zaproponowała mu spacer. Zgodził się. Spacerowali po parku rozmawiali, żartowali. Byli sobą tak zajęci że nie zauważyli jak robi się ciemno.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć,ale ja Cie kocham - powiedziała.
- Ja też Cie kocham - odpowiedział i przytulił sie do niej. - Kocham Cię moja najdroższa. Jesteś tylko moja nikogo więcej.
To było piękne. Spotykali sie często.
 Po jakimś czasie Martyna zaczęła go unikać. On udawał , że to nieprawda. Kochał ją i to go oślepiło. Wiedział że już ma innego. Była wtedy taka jakiej jej nie chciał znać. Któregoś dnia spotkali sie na ulicy.
 - Cześć- powiedziała.
Odpowiedział jej, ale głos jego drżał. Zrozumiała ze on wie o wszystkim.Bała sie jakby zrobiła coś złego.
 - Nie jestem taki jak o mnie myślisz. Kocham Cię i chce abyś była szczęśliwa ale Ty tego nie chcesz.Niszczysz siebie i swoich przyjaciół, bo wierzysz tylko w siebie - mówił drżącym głosem.
Nie rozumiała jego słów. Chciała coś powiedzieć ale z jego oczu płynęły łzy. I tak sie rozstali...

                                                                             ***
 Kiedyś był wiecznie wesoły dlatego nazywali go chłopakiem radości,a teraz to chłopak smutku....
- Co Ci jest?
Nie chciał powiedzieć.
- I tak mi nie pomożecie. Jestem w krainie smutku i tam pozostanę...
Po raz pierwszy widzieliśmy jego łzy. Kiedy wracaliśmy z zabawy Mateusz zaprosił nas do siebie. Położył sie na tapczanie i zaczął mówić o różnych sprawach. Nagle chwycił sie za serce i zaczał jęczeć. Szybko zawiadomiliśmy pogotowie. Lekarz stwierdził atak serca z wyczerpania.Będzie żył jeszcze jeden dzień.Siedzieliśmy przy nim cały czas. odzyskał przytomność. Pierwsze słowo wypowiedziane przez Mateusza to prosił abym została tylko ja.Gdy wszyscy wyszli długo rozmawiał o niej.
- Dziś odejdę z tego świata... będę miał 18 lat...
Nie mógł mówić. Wymawiał tylko końcówki. Nie wiem czy z bolu czy dlatego ze musiał odejść - ale raczej z obu przyczyn.
- Pozdrów go ode mnie. Nie zapomnij powiedzieć że życie jest piękne i nikt go nie przełamie nawet moje łzy. Powiedział jeszcze dwa zdania. - Nie gońcie go za to,gdy będzie mu źle pomóżcie mu. Proszę was. Do pokoju weszli wszyscy...mówił dalej. - Mam 18 lat i trudno mi odejść tak daleko. Czy tak musi być? Jego łzy lały sie na poduszkę. - Przełamałem wiele przeszkód,ale teraz jest ostatnia i najtrudniejsza. Odchodzę od was juz na zawsze nie zobaczmy sie już nigdy ale pamiętajcie że kiedyś bylem pełny radości,a teraz jej nie mam. gdy bede miał 20 lat powiedz jej niech położy na mój grób biały goździk i nie mówcie o niczym więcej. Czuje że mnie coś ciągnie. Mamo kochana komu zrobiłem krzywde?Tato kochany czy ja musze od was odejść? Ja chce życ razem z wami. Nie chce umierać. - Trzymał kurczowo moją rękę. Płakał z bólu. Nagle puścił mnie i rzekł : - Niestety ale zapomnijcie o mnie. Nie martwcie sie kochani. Życie sie wam ułoży. Życze wam szczęścia kochani,szkoda,że nie mogę sie pożegnać z Martyną. Ona jest teraz daleko ale to dobrze teraz napewno pocałowała swojego chłopaka tak jak mnie przed paroma miesiącami.Żegnaj Martyno. Żegnajcie kochani i ja zawsze będę o was pamiętał. Żegnaj O..... - nie skończył.
Umarł o 24. W tym dniu skończył 18 lat. Przyjechałam do domu w drodze spotkałam Martynę. Była wesoła jak zawsze.
- Co jest? Wyglądasz jakbyś całą noc nie spała- spytała. - Dokąd idziesz?
 - Do kolegi. Co robiłaś o 24? Byłaś z chłopakiem i całowałaś go o tej porze?
 Była zdziwiona.
- Skąd o tym wiesz?
Ja dziwiłam sie skąd Mateusz o tym wiedział.
 - Ach masz pozdrowienia od Mateusza.
 - A dawno go nie widziałam pozdrów go.
- Za późno mogłaś to zrobić wcześniej,mniej by cierpiał.
- A co się stało zachorował?
 - Ach żeby tylko cieszyłabym się razem z Tobą. Ale niestety zachorował, a Ty go zabiłaś. Powoli wyłamywałaś mu ręce, nogi i w końcu zostało tylko serce. Lecz Ty jesteś zbyt skąpa. Zabrałaś mu wszystko. Zniszczyłaś i zostały tylko wspomnienia . Widziałam jak nie chciał odejść. Mateusz chciał żyć. Wiesz jaki był ten chłopak tak go nienawidziłaś.
- Powiedz co sie stało? Chyba nie chcesz powiedzieć że Mateusz umarł.
- Tak on umarł. Jedyna prośba do Ciebie to masz mu położyć biały goździk gdy będzie miał 20 lat.
Pierwszy raz zobaczyłam w jej oczach łzy. Płakała jak dziecko, ale zebrała się szybko i pojechała do Mateusza. Wpadła do mieszkania i ujrzała zwłoki chłopaka w czarnym ślubnym garniturze.Teraz był uśmiechnięty. Uklękła koło niego i pocałowała go.Teraz kiedy nie żył pokochała go bardziej ale było za późno...
- Kocham Cię - krzyknęła kilka razy. - Słyszysz? Kocham Cię!!!
 Było cicho. Usta jej drżały. Płakała cichym głosem.
- Nie płacz.Wstań. Mateusz nie żyje. Zapomnij o nim. On Cie nie słyszy...
- Nie ja pójde za nim.
Wzięła nóż i przebiła sobie serce. Upadła koło zwłok chłopaka. Wokoło nich rozlała się krew. Teraz łączyła ich prawdziwa miłość.

                                                                ***
Gdy ukończył 20 lat położyliśmy mu biały goździk który miała mu położyć Martyna.